ciebie się wreszcie czegoś dowiem. Czy wiesz, gdzie mieszka pani Carew?
— Nie! Możesz mnie zabić.
— Co takiego? — zdziwiła się Pollyanna, w coraz głębszym zwątpieniu.
Chłopiec uśmiechnął się znowu.
— Powiadam, że nie wiem. Nie mam przyjemności znać tej pani.
— A czy nie ma tu nikogo, ktoby ją znał? — wyszeptała Pollyanna. — Bo widzisz, wyszłam właśnie na spacer i zmyliłam drogę. Już nieraz znajdowałam się tak daleko, ale tym razem w żaden sposób nie mogę trafić do domu, a już nadeszła pora kolacji, chciałam powiedzieć obiadu i robi się co raz ciemniej. Chcę już wracać, muszę wracać.
— Hm, ja to rozumiem! — odparł współczująco chłopiec.
— A poza tym lękam się, że pani Carew też jest o mnie niespokojna — westchnęła Pollyanna.
— Napewno, jeśli wyszłaś bez pozwolenia, — zażartował nieoczekiwanie chłopiec. — Ale posłuchaj, czy nie wiesz, na jakiej ulicy mieszkasz?
— Nie, tylko wiem, że to jest jakaś aleja, — odpowiedziała szeptem Pollyanna.
— Aleja? No, to jakoś znajdziemy. Już się zrobi. A jaki numer domu? Czy to mi możesz powiedzieć? Połam sobie trochę głowę!
— Połamać głowę? — Pollyanna zmarszczyła brwi, podnosząc rękę do czoła.
Chłopiec spoglądał na nią pogardliwie.
— Ach, daj już spokój! Widzę, że tuman z ciebie. Pytam, czy nie znasz numeru domu, o który ci chodzi?
Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/77
Ta strona została skorygowana.