Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

urządzała wielkie pranie. Od tego czasu odczuwam największe zadowolenie we wtorki, bo przecież w tym samym tygodniu drugiego wtorku już nie będzie“.
— Naprawdę oryginalne! — zmarszczyła brwi pani Carew, myśląc o czymś innym. — Ale w tym wszystkim nie widzę jeszcze żadnej „gry“.
— Nie, i ja przez dłuższy czas tego nie rozumiałam. Później dopiero uświadomiła mnie sama Pollyanna. Okazuje się, że była córką biednego pastora z zachodniej dzielnicy kraju, któremu żona wcześnie umarła i dziewczynkę wychowywały Panie z Towarzystwa Dobroczynnego w misjonarskich barakach. Gdy była jeszcze zupełnie maleńka, pragnęła mieć lalkę i wmówiła sobie, że znajdzie ją w którymś z sąsiednich baraków. Niestety, w baraku, w którym szukała lalki, znalazła tylko parę kul dla chorych na nogi. Zaczęło biedactwo płakać i właśnie wówczas ojciec nauczył ją „gry w zadowolenie“, która polega na tym, że należy się cieszyć z wszystkiego, co się stanie. Pastor zapoczątkował tę grę w ten sposób, że wyraził dziewczynce swe zadowolenie, iż właśnie ona takich kul nie potrzebuje. To był początek. Pollyannie gra ta ogromnie się podobała i obiecała ojcu, że od tej chwili grać w nią będzie stale. W każdym największym zmartwieniu potrafiła znaleźć odrobinę radości, a radość tę odczuwała mocniej tylko wówczas, gdy było jej bardzo ciężko i gdy czegoś wesołego bardzo pragnęła.
— Naprawdę oryginalne! — wyszeptała pani Carew, jeszcze ciągle myśląc o czymś innym.
— Napewno byłabyś zachwycona, gdybyś mogła