Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/95

Ta strona została skorygowana.

wiedzieć. Ale ty później wyzdrowiałaś, a ja nie, — westchnął i oczy mu jeszcze bardziej pociemniały.
— Jednakże do tej pory nie powiedziałeś mi jeszcze o Radosnej Księdze, — przypomniała mu Pollyanna po chwili.
Chłopiec drgnął i zaśmiał się zawstydzony.
— Widzisz, bo ona ma tylko wartość pewną dla mnie. Ty na pewno byś się wcale nią nie interesowała. Rozpocząłem ją rok temu. Czułem się tego dnia wyjątkowo niedobrze. Wszystko mnie drażniło. Miałem do wszystkich pretensję, siedziałem zamyślony, aż wreszcie wziąłem jedną z książek ojca i próbowałem czytać. Wzrok mój spoczął przede wszystkim na następującym ustępie, którego się później nauczyłem na pamięć:
„Przyjemności tkwią głęboko, tam, gdzie ich wcale nie widzimy. Radość istnieje w dźwięku lub w ciszy“.
— Byłem oszołomiony. Zacząłem się zastanawiać nad tym, czy i w mojej ciszy jest radość i zacząłem jej szukać, wiesz, tej radości. Sięgnąłem po czysty notes, który mi kiedyś Jerry podarował i postanowiłem zapisywać w nim wszystkie moje radości. Odtąd wszystko, co mi sprawiało przyjemność, zapisywałem w notesie, aby później móc się przekonać, ile tych radości miałem.
— Tak, tak! — zawołała uradowana Pollyanna, gdy chłopiec zamilkł na chwilę.
— Nie spodziewałem się ich wiele, a okazało się, że jest ich bardzo dużo. Istniały rzeczy, które trochę lubiłem, więc i one oczywiście znalazły się w moim notatniku. Z zapisywaniem było coraz więcej roboty. Raz ktoś podarował mi kwiat w doniczce, innym