Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/98

Ta strona została skorygowana.

ostatniego i tak będę odpowiadał po kolei, jeżeli wszystkie zapamiętam. Fotel ten zdobyłem rok temu. Jerry zna takiego jednego jegomościa, który pisze do gazet, więc napisał i o mnie, że nie mogę chodzić, o wszystkim i nawet o mojej Radosnej Księdze. Pewnego dnia przyszło dwóch panów i dwie panie z tym fotelem i powiedzieli, że ten fotel jest dla mnie. Przeczytali w gazecie to, co było o mnie napisane i chcieli, żebym miał od nich pamiątkę.
— O, Boże, jaki ty musiałeś być zadowolony!
— Naturalnie, że byłem. Na ten temat całą stronę zapisałem w mojej Radosnej Księdze.
— A nigdy już nie będziesz mógł chodzić? — oczy Pollyanny napełniły się łzami.
— W każdym razie nie zanosi się na to. Mówią, że to niemożliwe.
— Ach, i o mnie to samo mówili, ale jak pojechałam do dr. Amesa i byłam tam przez rok, to zupełnie wyzdrowiałam. Może on i tobie by pomógł.
Chłopiec potrząsnął głową.
— To niemożliwe, bo i tak nie mógłbym do niego jechać. To musi bardzo dużo kosztować, więc trzeba się pogodzić z myślą, że nigdy już chodzić nie będę. Ale mniejsza o to, — odrzucił w tył głowę niecierpliwie. — Staram się wogóle o tym nie myśleć. Wiesz przecież, do czego takie myślenie doprowadza.
— Tak, tak, naturalnie i niepotrzebnie o tym mówię, — zawołała Pollyanna, odczuwając żal do samej siebie. — Najważniejsze jest to, że potrafisz w moją grę grać lepiej ode mnie. Ale mów dalej. Nie odpowiedziałeś mi jeszcze nawet na połowę pytań.