Strona:Echa leśne 10.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Dymisyonowany generał Rozłucki, plenipotent jednego z najbardziej sowicie obdarowanych donataryuszów, zjechał był właśnie do folwarku od dawien dawna dzierżawionego przez mego ojca, ażeby, wskutek wynikłych z «ukazu» zamian gruntów, przyłączyć z lasów rządowych do obszaru dworskiego znaczny płat boru. Odcięcie trójkąta leśnego już się prawie dokonało. Geometra Knopf, który od tygodnia «bawił» w domu naszym, ku śmiertelnemu wszystkich udręczeniu, wyciął nareszcie «linię», a wynajęci drwale już ją oddawna rąbali w starym, ciemnym lesie. Plenipotent, który również gościł już od trzech dni na folwarku, miał zamiar coprędzej oddać ojcu mojemu w obecności władz miejscowych las przyłączony. Dwie partye chłopów rąbały linię, zbliżając się ku sobie ze stron przeciwległych. Sądzono, że uda się sprawę załatwić przed zachodem słońca. Tymczasem noc głucha zapadła, a linia nie była wycięta. Generał postanowił bądź co bądź nazajutrz wyjechać. Urzędnicy pragnęli również ukończyć czynność. Zgodzono się tedy, żeby prowadzić robotę nocą, choćby do rana.
Tuż pod lasem rozłożono ognisko. Ze dworu, odległego o jakie dwie wiorsty, przyniesiono kolacyę — i oto czekaliśmy na ścięcie kilkudziesięciu pozostałych jodeł, bawiąc się w miarę możności.