Strona:Edgar Allan Poe - Morderstwo na rue Morgue.djvu/121

Ta strona została przepisana.

lepiej od niego. Znam jednego w wieku lat ośmiu, którego powodzenie w grze, para niepara wzbudza powszechny podziw. Gra ta jest prosta i gra się ją kostkami. Jeden gracz trzyma pewną ich ilość w ręce i pyta się, czy liczba ta jest parzysta, czy nieparzysta. Jeżeli gracz zgadł, to wygrywa jeden punkt, w przeciwnym razie przegrywa. Chłopiec, o którym mówię, zawsze wygrywał. Miał oczywiście zasadę w zgadywaniu, polegającą na obserwacyi i zgłębieniu sprytu przeciwnika. Naprzykład, gdy simplicyusz jest przeciwnikiem i pyta się, para niepara?, student odpowiada, niepara i przegrywa, ale za drugim razem wygrywa, gdyż wtedy mówi sobie, simplicyusz miał równą ilość przy pierwszej próbie, a spryt jego pozwala mu tylko na to, aby drugim razem miał ilość nierówną, zatem powiem niepara, mówi niepara i wygrywa. Ze sprytniejszym rozumowałby tak: za pierwszym razem powiedziałem niepara, to też on za pierwszym idąc impulsem zechce dać mi do zgadnięcia nierówną ilość, ponieważ atoli zmiana ta jest za prosta, przeto po namyśle zdecyduje się podać znowu równą ilość. Powiem więc para, zgaduje i wygrywa. Czemże więc jest ostatecznie to rezonowanie studenta, którego nazywają szczęśliwcem?
— Jestto jedynie, — odrzekłem — zidentyfikowanie intellektu rozumującego z intellektem przeciwnika.
— Zapewne — odparł Dupin — a kiedy spy-