Strona:Edgar Allan Poe - Morderstwo na rue Morgue.djvu/202

Ta strona została przepisana.

— Dżentelmeni — powiedział niskim, wyraźnym, nigdy nie zapomnianym szeptem, który przejął mnie do szpiku kości. — Dżentelmeni, nie usprawiedliwiam wcale mego zachowania się, ponieważ w ten sposób spełniam jeno mój obowiązek. Bez wątpienia nie macie pojęcia o prawdziwym charakterze człowieka, który wygrał w ciągu nocy w écarté znaczną sumę pieniędzy od Lorda Glendinninga. Podam wam więc sposób zyskania tej bardzo pożądanej informacyi. Proszę zbadać podszewkę mankieta lewego rękawa, jakoteż liczne małe paczki, znajdujące się w pojemnych kieszeniach jego haftowanego szlafroka.
Podczas jego mowy tak głęboka panowała cisza, że możnaby słyszeć muchę w locie. Skończywszy, wyszedł tak samo szybko jak wszedł. Czy mam opisać swoje sensacye? Czy mam powiedzieć, że czułem całe przerażenie skazańca? Nie miałem czasu na rozmyślanie. Chwycono mnie natychmiast i zapalono na nowo światła. Nastąpiła rewizya. W podszewce rękawa znaleziono wszystkie figury, potrzebne w écarté, a w kieszeniach szlafroka kilka talii faksimiliów tych, których używaliśmy w naszych posiedzeniach, z wyjątkiem, że moje należały do tych, zwanych arrondi; honory były na końcach lekko wypukłe, a niższe karty na bokach. W ten sposób ofiara, która zbiera, jak zwykle, z końców talii, musi swemu antagoniście zawsze zbierać honory, gracz zaś, zbierając z boków, nie zbierze dla swej ofiary nic.