wstążce ze srebrną sprzączką. Rzecz dziwna, że wielu mieszkańców Rotterdamu przysięgało na to, iż tenże sam kapelusz widzieli już niejednokrotnie; istotnie całe zgromadzenie zdawało się patrzeć, jak na znany sobie przedmiot; pewna zaś kobieta, nazwiskiem Grettel Pfaall, wydała okrzyk radosnego zdziwienia, i oświadczyła, że był to kapelusz jej poczciwego i dobrego małżonka. Okoliczność ta zasługiwała na tem większą uwagę, że Pfaall z trzema towarzyszami faktycznie zniknął z Rotterdamu przed pięciu laty nagle i w sposób niewytłómaczony i aż do dnia, kiedy pojawił się balon, wszelkie usiłowania zasiągnienia o nich jakiejś wiadomości, spełzły na niczem. Kości jakieś, uważane za kości ludzkie, zmieszane z pewną ilością dziwacznie wyglądającego śmiecia, zostały niedawno odkryte w odległym zaułku wschodniej części miasta; niektórzy ludzie przypuszczali nawet, że w miejscu tem szpetne popełniono morderstwo, którego ofiarami według wszelkiego prawdopodobieństwa, byli Hans Pfaall i jego towarzysze. — Ale wracajmy do rozpoczętego opowiadania.
Balon (gdyż nie było to co innego) opuścił się obecnie na wysokość stu stóp od ziemi, dozwalając zebranemu tłumowi przyjrzeć się dokładnie powietrznemu pasażerowi. Był to zaiste bardzo osobliwy okaz. Nie mógł mieć więcej — niż dwie stopy wysokości; wysokość ta jednakże, jakkolwiek nieznaczna, byłaby całkowicie wystarczyła do zabu-
Strona:Edgar Allan Poe - Morderstwo na rue Morgue.djvu/250
Ta strona została skorygowana.