Strona:Edgar Allan Poe - Morderstwo na rue Morgue.djvu/254

Ta strona została przepisana.

i który razem z trzema innymi zniknął z Rotterdamu około pięciu lat temu, w sposób całkiem niewytłumaczony. Jeżeli atoli podoba się tak Waszym Ekscelencyom, to autor tego listu, jest tymże właśnie Hansem Pfaallem. Wiadomo większości moich współobywateli, że przez przeciąg czterdziestu lat zajmowałem mały kwadratowy ceglany budynek u wejścia do alei zwanej Sauerkraut, gdzie mieszkałem właśnie w czasie mojego zniknięcia z ziemi.
Moi przodkowie mieszkali tam również od niepamiętnych czasów — a tak oni, jak i ja sam, zajmowali się szanowną i dochodną zaiste profesyą naprawiania miechów, bo, mówiąc prawdę, aż do ostatnich czasów, kiedy to głowy wszystkich ludzi zaczęły zajmować się chciwie polityką, nie było w Rotterdamie lepszego rzemiosła nad to, które było moją specyalnością. Kredyt był dobry, pracy nigdy nie brakowało, nie zbywało nigdy ani na pieniądzach, ani na dobrej woli. Ale wkrótce zaczęliśmy odczuwać skutki swobody, długich mów, radykalizmu i tym podobnych rzeczy. Ludzie, którzy byli przedtem najlepszymi klijentami w świecie, nie mieli potem ani chwili czasu pomyślenia o nas, bo musieli czytać o rewolucyach i dotrzymać kroku pochodowi ludzkości. Gdy ogień potrzebował rozdmuchania, można było tego łatwo dokonać przy pomocy gazety; a kiedy rząd stracił na sile i znaczeniu, skóra i żelazo zyskały w tymże samym stosunku na trwałości — bo w bardzo krótkim