Strona:Edgar Allan Poe - Nowelle (tłum. Beaupré).djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

namencie czegoby Marchesa Mentoni nie widziała już poprzednio tysiąckrotnie?
Próżne pytanie! Któż nie wie, że oko potrafi, jak stłuczone zwierciadło rozmnożyć tysiąckrotnie obraz swego bolu i dostrzega go zarówno w miejscach dalekich od siedliska nieszczęścia, jakoteż i w tych, które ma przed sobą. Parę stopni wyżej niż Marchesa, stał w pełnym balowym stroju, satyrom podobny, margrabia Mentoni. Brząkał on na swej gitarze i zdawał się być nieskończenie znudzonym, wydając niedbale potrzebne rozkazy. Co do mnie, byłem jak martwy i nie miałem siły zmienić postawy, w jakiej zastał mnie rozpaczliwy okrzyk marchesy. Musiałem też wyglądać jak widmo, przesuwając się w mej czarnej gondoli przed stojącą na marmurowych stopniach grupą.
Wszelkie próby uratowania dziecka spełzły na niczem. Najodważniejsi pływacy poddali się zwątpieniu, dziecko zdawało się być zgubione bez ratunku, a z niem i matka jego. W tem, z wnętrza ciemnej framugi republikańskiego więzienia wystąpiła nagle przysłonięta płaszczem postać męska. Człowiek ów zatrzymał się chwilę na wysokim brzegu, a potem rzucił się głową na dół w ciemne fale kanału.
Gdy po niejakim czasie ukazał się znów i wstąpił na marmurowe schody, w objęciach jego ujrzano żyjące jeszcze dziecię, a zdumieni świadkowie tej sceny rozpoznali w nim młodego cudzoziemca, którego imię rozbrzmiewało wówczas w całej Europie. Zbawca nie wyrzekł słowa. Ale Marchesa. O! z jakimże