Strona:Edgar Allan Poe - Nowelle (tłum. Niedźwiecki).djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mr. Waldemarze! — ozwałem się. — Czy pan śpisz?
Nie odpowiedział, zauważyłem jednak dokoła jego ust lekkie drgawki, co skłoniło mnie do powtórzenia wyrzeczonych słów jeszcze po kilkakroć. Za trzecim razem całem ciałem leżącego poruszył lekki dreszcz. Powieki rozchyliły się o tyle, że odsłoniły wązkie, białe pasemko gałki ocznej. Również wargi poruszyły się słabo i zaledwie słyszalnym szeptem zaszeleściły z pomiędzy nich następujące słowa:
— Tak jest; — śpię. Nie budźcie mnie. Chciałbym tak umrzeć!
Pomacawszy członki Waldemara, znalazłem je w stanie tego samego strętwienia co przedtem. Prawe ramię posłuszne było jak dawniej ruchom mej ręki. Zwróciłem teraz ponownie do somnambulika słowa:
— Czy czujesz pan jeszcze bóle w piersiach, Mr. Waldemarze?
Odpowiedź dała się tym razem natychmiast słyszeć, lecz nawet jeszcze mniej wyraźnie niż poprzednio:
— Żadnych bólów — umieram.
Nie wydało mi się właściwem niepokoić go jeszcze w tej chwili, to też przestałem mówić i czynić cokolwiek aż do przybycia dra F., który pojawił się na krótko przed świtem i zdziwił się niepomiernie, znalazłszy pacyenta jeszcze przy życiu. Zbadawszy puls i przysunąwszy do ust zwierciadło,