Strona:Edgar Allan Poe - Nowelle (tłum. Niedźwiecki).djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

towarzyszących temu opuszczeniu się źrenicy było wypłynięcie z pod powiek wielkiej ilości żółtawej, ropiastej cieczy o nadzwyczajnie ostrym i przykrym zapachu.
Nakłoniono mnie wówczas, abym przedsięwziął jeszcze jedno takie jak poprzód doświadczenie z oddziałaniem na ramię pacyenta. Spróbowałem, ale bez skutku. Wtedy dr. F. wyraził życzenie, abym postawił Mr. Waldemarowi jakie pytanie. Przychyliłem się do tego w następujących wyrazach:
— Mr. Waldemarze, czy możesz nam pan dać do poznania, co czujesz w tej chwili lub jakie są twoje życzenia?...
Zaraz po tych słowach wystąpiły na policzkach zapytanego w okamgnieniu napowrót hektycznie zaczerwienione plamy. Język począł drżeć lub lepiej: poruszać się w ustach mocno w jednę i drugą stronę, szczęki zadrgały również. Tylko wargi pozostały w tem samem co wprzódy strętwieniu. Nakoniec wśród tego kurczowego wzburzenia dał się słyszeć ten sam co przedtem głos, który już opisałem:
— Na miłość boską!... prędzej!... prędzej!... uśpijcie mnie napowrót... albo... prędko!... obudźcie mnie!... prędko!... mówię wam, że umarłem!...
Uczułem się jakby paraliżem tknięty i nie wiedziałem przez chwilę, co czynić. Przedewszystkiem starałem się chorego napowrót uspokoić. Lecz kiedy mi się to w żaden sposób udać nie chciało, wytę-