giczną minę doprowadził mnie do drzwi mieszkania.
— Mogę to stwierdzić niezwłocznie! — rzekł inspektor. — Proszę tymczasem udać się tam, do poczekalni.
Wallis wszedł obojętnie do wskazanego pokoju, zaś inspektor wziął do rąk słuchawkę telefonu.
W pięć minut potem Wallis został wezwany z powrotem.
— Wszystko w porządku! — powiedział mu inspektor. — Sprawa miała dla pana przebieg gładki.
— Czuję istotnie niezwykłą ulgę! — odparł Wallis. — Cieszy mnie to wielce! — odetchnął głęboko. — Wylądowawszy w przedsiębiorstwie, które władza uznaje za urzędowo dopuszczalną formę okradania publiczności, zdaniem mojem, raduję się niezmiernie, że to moje przedsiębiorstwo znajduje pochwałę ze strony szlachetnej policji.
— Nie pochwalamy żadnego z przedsiębiorstw pańskich! — oświadczył inspektor.
Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/119
Ta strona została przepisana.