— Przypuśćmy, — zaproponował Mr. Warrell, że mam kogoś, ktoby chciał kupić diamentowy naszyjnik pani, to znaczy, o ile wiem, przedmiot, złożony przez panią u nas... n. p. za tysiąc funtów?
— Wart jest znacznie więcej! — odrzekła pani Cathcart ostrym tonem.
— Możliwe! — oświadczył gość. — Ale nie chciałbym, by tę sprawę podjęły dzienniki.
Bomba pękła nareszcie.
— Cóż pan masz na myśli, właściwie? — spytała z niecierpliwością, wstając i patrząc nań z góry ponuro.
— Proszę mnie źle nie zrozumieć! — powiedział żywo. — Określę to kilku słowami. Djamentowy naszyjnik pani został z mego trezoru skradziony.
— Skradziony?
Pobladła ze strachu.
— Tak jest, został skradziony przez bandę włamywaczy, którzy już od całego roku szerzą działalność swoją w City. Droga, łaskawa pani, jest to, oczywiście dla nas obojga sprawa bardzo przykra. Nie chciałbym, by kljenci moi do-
Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/133
Ta strona została przepisana.