człowieka, którego nazwisko nosiła, pragnęła poznać całą prawdę wyraźnie.
Po pewnym czasie uczuła pewną przykrość, że wogóle ukrywa przed nią coś. Było to, z uwagi na szczególniejsze okoliczności, dziwnym nastrojem umysłu, ale niemal zrozumiałym zupełnie. Stosunek ten koleżeński uzasadniał niejedno. Przyjmując z góry, że ją kocha, uznała to za rzecz wielkiej wagi przy zawarciu małżeństwa. Dawało to pewną zupełnie podstawę dla przyjaźni z każdą kobietą.
On znowu przepojony był przekonaniem, że istota jej jest wyższą ponad wszelką obłudę i że posiada niezwyczajną szczerość, chociaż ta właśnie szczerość bolała go nieraz strasznie. Sądził, że mieści się w tem wysoki szacunek względem niego, chociaż przy bardziej objektywnem badaniu rzeczy musiał przyznać, iż w ten sam sposób postępowałby tak samo uczciwie z każdym, innym mężczyzną.
Edyta łączyła z tą przyjaźnią, pewien odcień bezzmysłowej romantyki. Ta właśnie bezzmysłowość wydawała jej się ziszczeniem ideału, ku któremu sięgała tęsknie, zawsze młodzież
Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/141
Ta strona została przepisana.