z niej, by wrócić w innej postaci, gdyby miała w sercu jakiekolwiek poczucie tego, co zwą ludzie miłością, byłaby niewątpliwie zazdrosną, choćby potrosze zazdrosną o te tajemnicze interesy, które go każdego wieczoru zabierały, dozwalając wracać do domu dopiero w porze, kiedy szary świt rozświetlał niebo po stronie wschodniej.
Pewnego razu, wyzierając przez okno za odchodzącym, zadała sobie pytanie, co może czynić na mieście nocami.
Czy szukał ulgi w nieznośnej sytuacji? Chociaż nie czynił nigdy wrażenia, jakgdyby mu była nieznośną. Ta myśl uspokoiła ją.
A może jakaś inna kobieta?
Zadawszy sobie to pytanie, ona, kobieta nie znająca miłości, ściągnęła brwi.
Raz znowu złapała się, ku wielkiemu zresztą własnemu zdumieniu na fakcie, że wspomniawszy o tem, niemal wybuchnęła płaczem. Przeżyła całą drabinę uczuć, od wątpliwości do świadomości i od oburzenia do skruchy, jakieby były udziałem młodej kobiety, żyjącej w warunkach nierównie szczęśliwszych.
Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/143
Ta strona została przepisana.