Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/148

Ta strona została przepisana.

je żaden powód, by podtrzymywać dalej to głupie rozdwojenie nadal. Przyznają szczerze, iż byłem na nią bardzo rozgoryczony, ale wówczas byłem wszakże rozgoryczony i na ciebie także.
Spojrzał na nią z pewną serdecznością.
— Gorycz przemija zwolna! — zauważył.
Chociaż patrzył na młodą kobietę, mówił raczej do samego siebie.
Zauważyła, że usiłuje przekonać się o czemś.. w co dobrze nie wierzy.
— Dziwna rzecz, — powiedział — jak drobne rzeczy, małe utrapienia i nie wiele znaczące powody, by się czuć nieszczęśliwym rozpadają się w niwecz w obliczu prawdziwej, wielkiej troski.
— Co jest twą wielką troską? — spytała spiesznie, korzystając ze sposobności, jaką jej nastręczył w tym momencie niepanowania nad sobą.
— Nie mam żadnej! — odparł, trochę głośniej, zwykle i butnie niemal. — Mówiłem tylko ogólnie! Nie mam troski poza nieuniknionemi