Pani Cathcart posiadała tę wcale nie rzadką wśród mnóstwa ludzi skłonność zwalania na innych wszystkiego co złe. Było to jedną z wybitnych cech jej charakteru.
— Przykro mi bardzo, — podjęła po chwili na nowo — ale nie mogę ci zwrócić tego naszyjnika.
Młoda kobieta wbiła w matkę zdumione oczy.
— Jakto? — spytała. — Co masz na myśli mamo?
Pani Cathcart unikała z rozmysłem spojrzenia córki.
— Poniosłam na giełdzie znaczne straty! — odparła po chwili. — Sądzę wiesz, że ojciec twój zostawił nam w sam raz tyle, by głodować, a wszystko czegoś zaznała, cały luksus i dostatek zawdzięczać należy moim, osobistym wysiłkom tylko. Straciłam mnóstwo pieniędzy na kanadyjskich Pacyfikach! — wyznała otwarcie.
— I cóż dalej? — spytała Edyta z zaciekawieniem o ciąg dalszy, gotowa zresztą na najgorsze.
Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/153
Ta strona została przepisana.