— To znaczy, oczywiście — pospieszyła dodać pani Cathcart — siedmset z mojej kieszeni, a tylko trzysta od maklera.
Edyta uśmiechała się w duchu. Fakt... siedmset funtów z mojej kieszeni... oznaczał, że jeśli zechce mieć całą kwotę musi obrabować matkę.
— A więc pozostaje tylko trzysta funtów. Myślę, że zadowolnię się tem.
— Zaczekaj jeszcze trochę! — przestrzegła pani Cathcart. — Naszyjnik może zostać w jakiś sposób odnaleziony. Podamy do dzienników opis jego. Cóż ty na to?
Młoda kobieta potrząsnęła głową.
— Nie byłoby mi to wcale miłe! — rzekła spokojnie. — Mogłoby dojść do śledztwa a nie radabym powiadamiać ludzi, że ten naszyjnik, będący moją własnością, został przez matkę moją dany za jej długi osobiste.
Słowa te cechowały doskonale Edytę nową. Pani Cathcart spojrzała na nią w osłupieniu.
— Edyto! — rzekła surowe. — To brzmi potrosze zuchwale!
— Być może, mamo! Ale cóż mam począć? Co mam mówić? Fakty zarówno dla mnie, jak
Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/156
Ta strona została przepisana.