i dla ciebie są aż nad wyraz jasne. Naszyjnik został skradziony i nie wyjdzie już prawdopodobnie na jaw nigdy. Dla odległej bardzo nadziei, że przedmiot ten, z którego wyjęto już kamienie i przetopiono napewne, nie zdradzę publicznie ani straty swojej, ani twej słabości, mamo!
— Znasz się, widzę dobrze na klejnotach i złodziejach klejnotów! — powiedziała matka trochę drwiąco. — Czy może Gilbert pogłębił wiadomości twoje?
— Tak jest! — odparła córka spokojnie. — Rozmawiamy nieraz o różnych dziwnych rzeczach.
— Spędzasz z nim przeto miłe wieczory! — powiedziała matka oschle, potem spojrzawszy na zegarek, dodała. — Niestety nie mogę zostać dłużej. Przypuszczam, że zechcesz pójść ze mną. Towarzystwo zupełnie swobodne. Zresztą zaproszono także i ciebie.
— A Gilbert? — spytała młoda kobieta. Matka uśmiechnęła się.
— Nie, Gilberta nie obejmowało zaproszenie. Wszędzie daję wyraźnie da poznania, że
Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/157
Ta strona została przepisana.