Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/16

Ta strona została przepisana.

miosłom, a żadna nie zajmuje się umiejętnością niszczenia. Wierz pan, mówię szczerze, czuję wielką wdzięczność, że mogę patrzeć na dzieło mistrza.
Mówił tonem dość sympatycznym, ale głos jego był potrosze twardy, co stało w sprzeczności z niedbałą formą słów.
Człowiek na ziemi pracował dalej. Po chwili rzekł, nie obracając głowy.
— Chciałbym wiedzieć w jaki sposób zdołałeś pan wejść.
— Szedłem tuż za panem, — odrzekł zamaskowany — wiedząc, że obaj, przez roztropność, zachowacie pewne oddalenia od siebie. Wiedziałem także, iż obserwowaliście ten sklep już od tygodnia blisko, zmieniając się formalnie w pełnieniu służby nocnej. Dalej wynajęliście panowie wyżej, w ulicy, mały warsztat, z którego możliwem było śledzenie tego miejsca. Wyciągnąłem stąd wniosek, że dziś rano przynieśliście panowie swój gaz i noc obecna wybraną została do wykonania zamysłu. Jeden z panów śledził bacznie, kiedy zgaśnie światło w oknie, a p. Gilderheim wyjdzie. Zaraz po jego