Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/27

Ta strona została przepisana.

rzy. Stali, zwróceni plecami do burzy, rozpościerając nad sobą cienki płaszcz.
Gilbert krzyknął coś, a na dźwięk jego głosu stary obrócił głowę. Miał twarz piękną, wąską, wykwintnie zakrojoną i uduchowioną, była to twarz artysty. Szpakowate włosy spływały poza kołnierz, a pod płaszczem trzymał coś, co chronił z wielką pieczołowitością, nie zważając na straszliwą ulewę i własną ochronę.
Dziewczyna, stojąca obok niego miała około siedmnastu lat. Spojrzenie jej było smutne. Bez trwogi patrzyła wielkiemi oczyma na siedzących w aucie. Stary człowiek zawahał się, wobec zaproszenia Gilberta, ale gdy tenże uczynił gest niecierpliwy, przeniósł dziewczynę przez gościniec, a Leslie otworzył drzwiczki.
— Wskakujże pan prędko! — powiedział. — Woda cieknie z pana!
Zatrzasnąwszy drzwiczki usiadł naprzeciwko. W opłakanym znajdywali się oboje stanie. Suknia dziewczyny zwiotczała zupełnie, a twarz miała tak mokrą, jakgdyby wyszła wprost z wody.