Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/31

Ta strona została przepisana.

— Czy istniało rzeczywiście takie niebezpieczeństwo? — spytał Leslie zdziwiony wielce.
Gilbert skinął głową.
— Przejeżdżając przez Downs widziałem jakiegoś zabitego piorunem biedaka! — powiedział. — Zebrało się wkoło niego dużo ludzi, tedy nie zatrzymałem wozu. Widok był straszny.
Spojrzał przez owalne okienko w tylnej ścianie.
— Jeszcze dziś wieczór będziemy mieć huragan w Londynie! — dodał. — Ale w mieście burza nie oddziaływa tak podniecająco. Dachy wysokich domów mają coś uspokojającego dla ludzi nerwowych.
W Balham rozstali się ze starym skrzypkiem i bratanicą jego, a gdy auto ruszyło dalej, Leslie zwrócił się do towarzysza z wyrazem zdziwienia.
— Gilbercie, jesteś pan człowiek dziwny i wyznać się na panu trudno! — powiedział. — Jeszcze dziś rano nazwałeś się sam „rozbitkiem nerwowym“...
— Czy tak powiedziałem? — spytał Gilbert oschle..