Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/45

Ta strona została przepisana.

znał, że było dość powodów na uzasadnienie obaw przyjaciela. Ale patrząc na tę wysoką, wykwintną kobietę uczuł wstyd, że wogóle zwrócił uwagę na tę podejrzliwą wzmiankę.
— Czy mogę prosić o kwadrans rozmowy... — urwał, chciał powiedzieć „przed kolacją“ ale przyszło mu na myśl, że może to nastąpić lepiej nawet jeszcze, potem, przeto zakończył — ...po kolacji?
— Z przyjemnością! — uśmiechnęła się. — Cóż mi pan masz do powiedzenia? Musi wyspowiadać się z pewnych nieregularności młodzieńczych?
Ściągnąwszy zlekka usta potrząsnął głową.
— Proszę być pewną — rzekł — iż napewne nie opowiadałbym o tem pani nigdy.
— A więc pomówimy po kolacji! — zgodziła się. — Będzie tu dziś mnóstwo osób. Nie wiem, doprawdy, jak podołać robocie. Wy, narzeczeni — dotknęła z wyrzutem jego ramienia wachlarzem — pojęcia nie macie jakie wprowadzacie zamieszanie w domowe życie nieszczęsnych, przyszłych rodzin waszych.
Edyta stała z boku w tej samej jeszcze po-