Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/64

Ta strona została przepisana.

Leslie zaprzeczył energicznie głową.
— Nigdy w życiu nie zarobiłem grosza! — oświadczył z pewnem zadowoleniem, — Posiadam na szczęście kilku bardzo czynnych i trzeźwych starszych współwłaścicieli, którzy produkują pieniądze. Ja zgarniam je tylko dywidendy w terminach oznaczonych. Ale miałem szczęście. Gdzieżeś to pan ulokował pieniądze swoje?
Gilbert zamierzał właśnie zawiązać krawat. Spojrzał, ściągając z lekka brwi.
Co masz pan na myśli? — spytał.
— Pytam czy majątek pański ulokowany jest w pewnych papierach... czy po śmierci twej Gilbercie będzie istniał dalej?
Lekka zmarszczka pośrodku brwi Gilberta pogłębiła się.
— Nie! — przewal krótko. — Po śmierci mojej zostanie tyle zaledwo, że przyniesie jakichś 150 funtów rocznie. Pobieram resztę z tego, określonego kapitału.
Leslie gwizdnął z cicha.
— W takim razie przypuszczam, drogi przyjacielu, że ubezpieczyłeś się należycie.
Gilbert nie usiłował wcale przerywać, gdy