Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/71

Ta strona została przepisana.

dzając ją z pokoju do pokoju i pokazując skarby swego mieszkania. Przeczucie przyszłych cierpień wiązało mu usta, przygnębiało nastrój i czyniło bezwolnym.
Edyta była swobodna. Podziwiała, to znów krytykowała żartobliwie, śmiejąc się wesoło z nawyków domowych męża. Ale napięcie nie ustąpiło przez cały czas. Legł między nimi cień.
Poszła do swego pokoju, by się przebrać. Umyślili, że wyjdą do miasta na obiad i dotrzymali tego programu. Leslie Frankfort widział ich w jadalni Princesa, ale udał, że nie dostrzega. Około dziesiątej wrócili do swego, małego domku.
Gilbert poszedł do pracowni, żona zaś udała się do siebie, przyrzekłszy zejść na dół na czarną kawę. Z całą powagą ucznia Rehbada wziął się do zrobienia dwu filiżanek mokki, które umieścił na stoliku przy kanapie, gdzie miała siedzieć. W tej chwili weszła.
Oszołomienie poranne opuściło go, tak że władał znowu pełną świadomością. Wstawszy, podszedł ku niej kilka kroków. Najchętniej byłby jął objął, ale ona zatrzymała go na odległość ramienia, wyciągniętą ręką, dotykając jego pier-