Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/75

Ta strona została przepisana.

— Tak... — więc poślubiłaś mnie z powodu pieniędzy moich? — powiedział ze śmiechem. — Dalibóg, co za komedja, czysta farsa sceniczna! Drogie, biedne dziecko! — dodał z niezwykłą u niego ironją. — Bardzo cię żałuję! Nie posiadłaś ani męża, ani pieniędzy!
Spojrzała nań żywo.
Ani pieniędzy? — powtórzyła.
Wyczytał w jej oczach sam tylko interes, a ani śladu rozczarowania. Znał prawdę lepiej, niż mu ją przedstawiła. Nie ona chciała zrobić dobrą partję, ale matka jej, żądna władzy światowa dama.
— Ani męża, ani pieniędzy! — powtórzył ostro, chociaż serce pragnęło szczędzić jej.
— A co gorsza jeszcze... — dwoma krokami podszedł do dzielącego ich stolika i rzekł, opierając się na nim ciężko, pochylony. — Nietylko męża, ani pieniędzy, ale w dodatku...
Urwał, jakby trafiony kulą.
Edyta ujrzała twarz jego wykrzywioną, poszarzałą, oczy dzikie, spozierające gdzieś poza nią i usta rozwarte w tragicznym przerażeniu. Wstała szybko.