Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/77

Ta strona została przepisana.

Warrell et Bird, przed wysoką kasą ogniotrwałą. Było tu dużo rzeczy interesujących i ważnych do widzenia. Na posadzce leżały przyrządy najrozmaitszych kształtów i rodzajów.
Kasa nosiła wyraźne ślady otwierania przemocą. Dookoła zamku wypalono w drzwiach ze stali półkole dziur.
— Zastosowali gaz piorunujący! — rzekł jeden z mężczyzn.
Wskazał na kilkanaście rurek stalowych, leżących wśród narzędzi na posadzce.
— Napracowali się porządnie. Chciałbym tylko wiedzieć, co ich spłoszyło.
Najstarszy z mężczyzn potrząsnął głową.
— Przypuszczam, że nadszedł stróż nocny! — powiedział — co myślisz pan, panie Leslie?
— Niepokoi mnie ciągle jeszcze ta ich niezmierna zręczność! — powiedział. — Pozatem narzędzia, jakich używały te opryszki warte są conajmniej dwieście funtów.
Wskazał przybory na ziemi, a detektyw poszedł spojrzeniem w ślad wyciągniętego palca i uśmiechnął się.