Niezbyt mile dotknięty tą uwagą inspektor zmusił się do uprzejmego uśmiechu.
— Musisz pan sobie z drugiej strony uświadomić trudności zgromadzenia materjału dowodowego przeciw ludziom, postępującym z taką zuchwałością, jak ci złodzieje bankowi. Przytem, nie rozumiem — dodał — dlaczego pańska właśnie kasa wywiera na nich taki urok pociągający. Ten drugi zamach jest gorszy jeszcze od pierwszego.
— Tak, tym razem udało im się rzeczywiście włamanie — przyznał Mr. Warrell — poprzednio nie przedsięwzięli gruntownych przygotowań, chociaż lepiej poszło z otwarciem kasy.
— Przypuszczam, życzy pan sobie, by do dzienników dostało się coś więcej, prócz rzeczy koniecznych.
Mr. Warrell zaprzeczył gestem głowy.
— Życzę sobie, aby wogóle nic nie dostało się do dzienników, zanim dojdę do porozumienia z kljentem moim! — powiedział. — Ale muszę to, oczywiście pozostawić w zupełności panu, prosząc tylko o przedsięwzięcie kroków, jakie pan, inspektorze, uznasz za stosowne.
Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/81
Ta strona została przepisana.