Mówił żywo, tonem rzeczowym, ale Leslie wyczuł w tych słowach stanowczość decyzji, co nie stanowiło zgoła jednej z cech charakteru Gilberta.
— Chcę z panem pomówić o akcjach, papierach wartościowych i tym podobnych rzeczach! — mówił dalej. — Chcę zostać pouczony. Nie wierzę, wprawdzie, byś pan rozumiał się na tem dużo, — uśmiech dawnego, dobrego humoru wystąpił mu na usta — ale to co wiesz, musisz mi pan powiedzieć!
— Drogi chłopcze — odżegnywał się Leslie, pocóż u licha łamiesz pan sobie nad tem głowę zaraz po ślubie? Gdzież jest żona pańska?
— W domu! — odparł Gilbert oschle.
Nie chciał mówić o niej, a Leslie, mimo całego zdziwienia miał tyle taktu, by pominąć to pytanie milczeniem.
— Mogę powiedzieć wszystko co wiem, jeśli panu potrzebny tip.
— Potrzebne mi jest coś ważniejszego, niż tip! Potrzebuję informacji odnośnie do takiej lokaty kapitału, by przynosił około dwunastu tysięcy rocznie.
Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/85
Ta strona została przepisana.