Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/88

Ta strona została przepisana.

u czarta — rzekł dobitnie — co to wszystko razem ma znaczyć? Występujesz pan z klubu, niezadługo zrezygnujesz może z posady w ministerstwie spraw zagranicznych, panie Krezusie?
Gilbert skinął głową.
— Przestałem już być czynnym w ministerstwie! — rzekł spokojnie. — Potrzebuję jak najwięcej wolnego czasu dla mych własnych planów i interesów prywatnych. Nie możesz pan sobie tego wszystkiego wyobrazić, przyjacielu drogi! — położył serdecznie dłoń na jego ramieniu. — Ale wierz mi, proszę, że każda rada, jakiej mi pan możesz udzielić jest mi potrzebna pilno, a ponad radę nie pożądam niczego więcej.
— To znaczy, że nie wolno mi wtykać nosa w pańskie interesy, aż do chwili, kiedy otrzymam specjalne zaproszenie pięknie wydrukowane na bilecie? Doskonale! — roześmiał się Leslie. — A teraz chodź pan do mego klubu. Nie przypuszczam, byś jako żonkoś miał wstręt do wszystkich klubów!
Gilbert nie odpowiedział i nie poruszali już tego tematu rozmowy. Rozsiadłszy się wygodnie w palarni klubowej, spędzili tu przeszło dwie