Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/300

Ta strona została przepisana.



W tém miejscu rozpoczyna się mój dziennik, który pisałem podczas naszego pobytu w Fez, począwszy od dnia uroczystego przedstawienia się poselstwa sułtanowi, aż do wyjazdu do Mekinez.

∗             ∗
20 maja.

....Dzisiaj, główny stróż pałacowy dał nam, niby ociągając się, niby potajemnie, klucz od tarasu, zalecając przy tém usilnie, abyśmy się zachowywali spokojnie i ostrożnie. Zdaje mi się, iż musiał odebrać rozkaz nie odmawiania nam wprawdzie tego klucza, lecz oddania go wówczas dopiéro gdy sami o niego prosić będziemy. Trzeba bowiem wiedziéć, iż w Fez (podobnie jak i we wszystkich innych marokańskich miastach) tarasy należą do kobiét i są uważane za część haremu. Weszliśmy więc na ów taras bardzo obszerny, otoczony zewsząd murem wyższym od zwyczajnego wzrostu człowieka, w którym było kilka okien w kształcie strzelnic. Ponieważ pałac sam przez się jest bardzo wysoki, a do tego stoi na wysokiem