∗ ∗
∗ |
Śniadanie u ministra wojny!
Przyjął nas, zaledwieśmy weszli, w ciasnym dziedzińcu, otoczonym cztérema niezmiernie Wysokiem i murami i ciemnym jak studnia. Z jednéj strony były drzwiczki, mające może cokolwiek więcej niż metr wysokości, z drugiej wielkie drzwi bez skrzydeł podwojowych i pokój biały, nagi, w którym oprócz materaca rozesłanego na podłodze, oraz kilku arkusików papiéru napisanych na sznurku i zawieszonych na ścianie (zapewne korrespondencyi Jego Ekscelencyi) nie było nic więcéj.
Minister nazywa się Sid-Abd-Allah Ben Hamed, jest starszym bratem Sid-Mussy, ma lat blisko sześćdziesiąt, płeć jego ciemna, prawie czarna, wzrost mały; jest to człowieczek chudy, trzęsący się, przygarbiony, cherlak w całém znaczenia tego wyrazu; niemniéj jednak powierzchowność jego i układ bardzo są miłe. Mówi mało, często oczy zamyka i uśmiécha