Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/342

Ta strona została przepisana.




∗             ∗

Lekarz zdejmował kataraktę pewnemu człowiekowi, coram populo, w pałacowym ogrodzie. Obecnym był przy operacyi tłum krewnych i przyjaciół chorego, żołniérzy i sług, częścią otaczając go wraz z lekarzem, częścią ciągnąc się w długim szeregu od środka ogrodu aż do bramy pałacu; za bramą na ulicy inny tłum czekał. Chory był-to stary maur, który już od lat trzech zaniewidział zupełnie. W chwili, gdy miał usiąść na krześle, zawalał się jakby przestraszony; potém wróciła mu odwaga, siadł i już nie okazał najmniejszéj trwogi. Podczas, gdy lekarz wykonywał operacyą, wszyscy ci ludzie wyglądali jakby skamienieli. Dzieci przytuliły się do kobiét, trzymając się mocno za ich spódnice, kobiéty tuliły się jedne do drugich, wyrażając w postawach i oczach taką trwogę jakgdyby patrzéć miały na tracenie. Ani słowa jednego, ani nawet oddéchu nie słychać było w tym tłumie. I nas również, z powodu dyplomatycznéj doniosłości, o przebieg operacyi przejmował niepokój. Naraz