Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/362

Ta strona została przepisana.

znacznie, z tą powolnością, która już z nieruchomością graniczy, a wszystko to w takich tylko razach, kiedy cofnąć się, kiedy odmówić wręcz nie podobna. Podziwiam, uwielbiam cierpliwość naszego posła, bo naprawdę, i sam aniół czasemby nie wytrzymał, wzięty na takie męki, bo i jemu mogłoby się wyrwać niepotrzebne słówko. Wślad za tém wszystkiém następują gorące uściśnienia dłoni, słodkie uśmiéchy, oświadczenia nieprzepartéj sympatyi, miłości bez granic, która ma przetrwać do śmierci. Sprawrą najtrudniejszą jest sprawa otyłego maura Scellal, i powiadają, iż od tego jaki weźmie obrót całe jego życie zależy; to też biédak co godzina niemal zjawia się w pałacu, owinięty w swój szeroki haik, niespokojny, zamyślony, czasem ze łzami w oczach, które ma ustawicznie zwrócone na posła z wyrazem błagalnym, jak człowiek na śmierć skazany i żebrzący litości. Mohamed Dukali natomiast, którego interesa pomyślny wzięły obrót, jest cały rozpromieniony, pali cygara, perfumuje się, co dzień zmienia kaftany, rozdaje na prawo i na lewo grzeczne słówka, słodkie minki i wdzięczne uśmiéchy. Ah! gdyby nie to, iż jest włoskim poddanym, jakżeby prędko owe uśmiéchy zmieniły się w łzy krwawe!