Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/373

Ta strona została przepisana.




∗             ∗

Maur Scellal zaprosił nas dzisiaj na herbatę do swego domu. Przez wąski kurytarz weszliśmy na ciemny, ale bardzo piękny dziedziniec, który pomimo téj swojéj piękności był jednak tak brudny jak najbrudniejszy dom z żydowskiej dzielnicy w Alkazarze. Oprócz mozaik na filarach i podłodze wszystko tu było czarne, zeskorupiałe, lepkie, ohydne! Dwa ciemne pokoje znajdują się na dole; na wysokości piérwszego piętra obiega krużganek, a na wierzchu murów ogrodzenie tarasu. Otyły maur usadził nas przededrzwiami swego sypialnego pokuju, częstował harbatą i cukierkami, palił przed nami aloes w kadzielnicach, popryskał wodą różaną i przedstawił nam dwoje swych prześlicznych dzieciaków, którzy zbliżyli się do nas bladzi ze strachu i drżeli jak liście pod naszemi pieszczotami. Na przeciwległéj stronie dziedzińca stała murzynka, młoda, może piętnastoletnia dziewczyna, mająca na sobie za całe ubranie koszulę z wielkim