go, lubo całkiem. niewinnego, w ręce generała, wiedząc, iż go wtrącą do więzienia. Rzeczywiście, odesłano Arusiego do więzienia w Fez, z którego jednak po upływie roku został uwolniony. Młodzieniec, odzyskawszy swobodę, udał się do Tangieru; przebywał tam przez czas pewien, a potém znikł nagle i z początku nikt nie wiedział co się z nim stało. Ale, wkrótce po jego zniknięciu, w całéj prowincyi Garbu zaczęto mówić o jakiéjś zgrai rabusiów i zbójców, plądrującej pomiędzy Rabat i Laracze, która napadała na karawany, obdzierała kupców, męczyła okropnie kaidów, zabijała żołniérzy sułtana. Nikt już nie odważał się przejeżdżać przez tę okolicę; a tych niewielu, którzy, wpadłszy w ręce zbójców, cało z nich ujść do miast zdołali, z przerażenia dostało obłąkania.
Tak stały rzeczy przez czas długi, a nikomu nigdy nie udało się odkryć kto był dowódzcą rabusiów, gdy oto pewnego razu jakiś kupiec z Rifu, napadnięty przez nich w nocy, poznał, przy świetle księżyca, śród tych co go obdzierali, młodego Arusiego i do Tangieru zaniósł o tém wiadomość. Szybko po całéj prowincyi Garbu wieść się rozeszła, iż przywódzcą bandy był Arusi. Wielu innych ludzi go poznało. Zjawiał się on we wsiach i w duarach, we dnie i w nocy, przebrany za żołnierza, za kaida, za żyda, za chrześcianina, za kobietę, za ulema, zabijał, kradł i znikał, ścigany przez wszystkich, niedognany nigdy, zawsze nieoczekiwany, pod coraz nową postacią, przebiegły, okrutny, niestrudzony.
Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/395
Ta strona została przepisana.