atarką w ręku przyświecał, inni otaczali kołem ofiarę, kaid przyglądał się egzekucyi z rękami skrzyżowanemi na piersiach. Poseł kazał natychmiast puścić ofiarę, która oddaliła się łkając, i zapytał kaida co się to stało. Nic, nic, odrzekł, małe upomnienie. I opowiedział nam, że rozkazał ukarać owego służącego za to, iż się zabawiał ciskaniem gałeczek z kuskussu na swych towarzyszy; a wykroczenie to wielkie, grzéch ciężki, niemal świętokradztwo dla muzułmanina, który powinien szanować każde pożywienie z płodów ziemi zrobione, jako dar Allaha. Mówiąc to biédny kaid, w gruncie najlepszego serca człowiek, nie umiał, choć pragnął, ukryć przykrości, któréj doznał, będąc zmuszony kazać oćwiczyć owego grzesznika, oraz litości, którą dla niego uczuwał; i to wystarczyło, abym mu wrócił całą moją dawniejszą sympatyą.
Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/456
Ta strona została przepisana.