Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.1.djvu/113

Ta strona została przepisana.

tygodni wszystko to ma być oddane do skarbu państwa… Chłopi mają tego bardzo dużo… U nepmanów też nie brak…
— A gdy nie będą chcieli oddać? — zauważył tow. Mandeltort…
— Ogłosi się, że kto nie odda, będzie rozstrzelany, a majątek cały ulegnie konfiskacie… A po dwóch tygodniach oddziały GPU zaczną poszukiwania… Oni to potrafią…
— To jest myśl, — rzekł przewodniczący tow. Ruchłow, — trzeba tak zrobić… Zajmie się tem tow. Prochwostow z tow. Driancewym, komendantem GPU… A tymczasem tow. Ormijanc wyśle agentów, ażeby wszędzie, gdzie się da, skupowali i zamawiali surowiec, tylko tak, żeby nie zwracało to niczyjej uwagi… A wy, towarzyszu Knoring, — dodał, zwracając się do komisarza przemysłu: — zajmiecie się natychmiast wraz z tow. Repkinem budową tych maszyn i przerabianiem starych fabryk według nowego systemu…
— Dobrze, — odrzekli wszyscy…
Wszystkich tych sporów i narad słuchał z uwagą inż. Blaufuks, o którego obecności jakby zapomnieli… Od czasu do czasu po ustach jego przewijał się drwiący uśmieszek, wreszcie, gdy zapanowała chwila ciszy, odezwał się:
— Pozwólcie, panowie komisarze, ale przy tem wszystkiem zapomnieliście o Niemcach. I my posiadamy przemysł włókienniczy, i u nas zatrudnia on wielu robotników, i nas dotknie srodze ten przewrót… Co będzie zatem z nami?…
Odpowiedział mu na to wnet tow. Prochwostow:
— Niemcy są naszym sprzymierzeńcem i sojusznikiem… I w tej sprawie inaczej być nie może… Towarzysz Sobaczkin zaraz jutro porozumiewać się zacznie z czynnikami niemieckimi celem zawarcia ugody… W sprawie tej musimy działać wspólnie, gdyż nasz