Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.1.djvu/22

Ta strona została przepisana.

się szczerze z jego miny, tonem wodza wydawał polecenia swej gromadce:
— Proszę państwa, za godzinę wszyscy mamy się stawić na obiad, poczem odpoczywamy aż do jutra… Jutro od rana przez cały dzień zwiedzamy Gdynię i wybrzeże, a pojutrze samochodem podążamy do Warszawy…

IV.

Prasa warszawska otrzymała, między innemi, depeszę z New-Yorku o wyjeździe do Polski inż. Żarycza, i nie zwróciła na nią wielkiej uwagi, zwłaszcza, iż nie wiedziała dokładnie, o kogo chodzi.
W jednych redakcjach reporterzy z całą powagą mówili, że jest to zapewne specjalista filmowy, inni znów, że kandydat na zwycięzcę w wyścigach samochodowych, inni wreszcie, że idzie pewnie o przygotowania do wielkiego lotu okrężnego naokoło ziemi bez zatrzymywania się, i że inż. Żanycz należy do liczby uczestników tego lotu, i przybywa do Polski, ażeby zająć się sfinansowaniem udziału w nim Polski.
W jednej tylko redakcji „Wrzasku Porannego“ znalazł się reporter, który przypomniał sobie, że kiedyś w któremś z pism amerykańskich czytał o wynalazkach inż. Żarycza, i że to zapewne będzie ten sam…
Wynalazca w wieku panowania sportu, samochodów, aeroplanów i radja należał do rzeczy niezwykłych i mógł stanowić sensację niemniejszą od jakiegoś niezwykłego morderstwa, i redakcja „Wrzasku Porannego“ postanowiła wykorzystać ją…
W tym celu wysłała natychmiast depeszę radjową do New-Yorku, z żądaniem przysłania jaknajprędzej szczegółów o inż. Żaryczu, a jednocześnie, dowiedziawszy się o dniu, w którym „Polska“ przybyć miała do Gdyni, wysłała tam jednego z najzdolniejszych reporterów, ażeby zdobył wywiad od Żarycza.