Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.1.djvu/38

Ta strona została przepisana.

ta miało również swoją sensację, która wywołała pewne poruszenie wśród mieszkańców tej dzielnicy.
Oto na gruntach państwowych, położonych między Wiktorynem a Szczęśliwicami, zaczęto naraz budowę fabryki, i to fabryki, zakrojonej na olbrzymią skalę.
Widok robotników ziemnych, kopiących doły pod fundamenty, samochodów ciężarowych, zwożących cegłę i inne materjały budowlane, nic dziwnego że poruszyły całą dzielnicę, która wśród mieszkańców swoich największy liczyła odsetek bezrobotnych. A przecież każda nowa fabryka, każdy nowy warsztat pracy, to garść ludzi, wyrwanych głodowi i nędzy, uchronionych przed samobójstwem i zbrodnią…
Niedziwota też, że tłumy chodziły oglądać nową budowlę, która wyrastała z ziemi poprostu jak na drożdżach.
A budowano ją w sposób trochę dziwny, inny niż wszystkie fabryki. Przedewszystkiem zajmowała ona teren duży, wynoszący prawie dziesięć hektarów, następnie zaś jednocześnie z budynkami wznoszono wokoło bardzo wysoki mur, kryjący wszystko, co się na terytorjum fabryki dziać mogło, przed oczyma ciekawych…
Podniecało to jeszcze bardziej ciekawskich mieszkańców Ochoty, którzy za wszelką cenę dowiedzieć się chcieli, jaki rodzaj produkcji fabryka prowadzić będzie.
Robota wrzała, mury rosły jak na drożdżach, a podczas gdy jedna partja robotników wykańczała budowle, inna równała i oczyszczała teren podwórka, robiąc z niego coś nakształt boiska sportowego, tylko w olbrzymim zakresie. Jednocześnie znów inne gromady robotników przeprowadzały kanalizację, wodociągi, gaz i elektryczność…
Nadzór nad robotnikami sprawowało, oprócz maj-