Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.1.djvu/53

Ta strona została przepisana.

ny u szczytu gęsto kolcami, przez które, jak wiemy, przebiegał zabójczy prąd elektryczny…
Mur ten otaczał całą posiadłość, tworząc prawie kwadrat, obejmujący przestrzeń około 10 hektarów. Przez mur ten niczyje ciekawe oko do wnętrza przeniknąć nie mogło, a tylko dostrzegało unoszącą się nad nim grupę drzew, dach z kominami jakiegoś budynku, widocznie mieszkalnego, dach łamany szklany, widocznie budynku fabrycznego, i wszystko… Hangar, garaże, o których opowiadali pracujący przy budowie murarze, były snać niższe od muru, gdyż ich wcale widać nie było…
Do „twierdzy“ prowadziła wielka, potężna bram a żelazna, otwierana i zamykana przy pomocy elektryczności; była ona tak urządzona, że ciekawskie oko, zapuszczające się do wnętrza, napotykało znów mur, zasłaniający widok podwórza i budynku fabrycznego.
Przy bramie czuwał stale portjer, zajmujący zbudowany tuż przy niej domek wygodny, a rozmawiający z interesantami przez okienko, umieszczone w bocznej furtce, również żelaznej i nie wpuszczający nikogo do wnętrza.
Tym, którzy zdołali przeniknąć do środka, a byli to prawie że wyłącznie szoferzy samochodów ciężarowych, zwożących do „twierdzy“ skrzynie z maszynami i ich częściami z kolei i fabryk, przedstawiał się widok następujący:
Cała wielka przestrzeń, okolona murem, równa była i ubita, jak boisko, prawie że pośrodku wznosił się wysoki parterowy budynek fabryczny, o konstrukcji betonowej, nakryty łamanym dachem szklanym; z boku, w pewnem oddaleniu od muru, wznosił się ów hangar tajemniczy i garaże, o sześciu boksach na samochody, w głębi zaś, wśród drzew, ocalałych z jakiegoś ogrodu czy parku, wyglądał biały dom mieszkalny o pięknym rysunku architektonicznym.