Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.1.djvu/65

Ta strona została przepisana.

tkniętym kierunku, że partyjność tak wżarła się w ich dusze, że zarówno zasiąść przy jednym stole, jak i stanąć przy jednym warsztacie pracy nie zechcę ani pepesowiec obok chadeka lub enperowca, i naodwrót…
Przekonywano go wszelkimi sposobami, że powinien ażeby wzmocnić dzieło swoje, wstąpić do partji, obiecywano mu tam przodujące stanowisko, przy najbliższych wyborach mandat poselski, tekę ministerjalną, ba znaleźli się nawet tacy, co w niedalekiej perspektywie ukazywali mu fotel prezydenta…
Menerzy partyjni, ludzie, których myśl obracała się tylko koło partji, interesy tejże na pierwszem miejscu, nawet przed Polską stanowiący, rozumieli dobrze, że zdobycie dla nich inż. Żarycza oznacza zwycięstwo, oznacza przyciągnięcie do partji nader sezrokich mas ludności, które dotychczas trzymały się zdała, na uboczu, a które pociągnąłby za sobą urok nazwiska popularnego w całem państwie człowieka.
Liczyli też i na to, że miljony dolarów jego zasilą wątłe kasy partyjne i przyczynią się do wygranej przy wyborach i wzmożenia potęgi partji…
Wszystkich jednak spotkał zawód… Zgłaszające się do niego delegacje zarządów przeróżnych partji przyjmował bardzo uprzejmie, choć Bóg jeden wie, ile go to zdrowia kosztowało, a wysłuchawszy wszystkie propozycje, odpowiadał niezmiennie:
— Panowie wybaczą, lecz nigdy do żadnego stronnictwa nie należałem i należeć nie będę… To jest, przepraszam, należę do jedynego zdaniem mojem rację bytu w Polsce mającego stronnictwa — Polaków, mających na celu tylko interes państwa i jednaka miłością ogarniających wszystkich jego mieszkańców, bez względu na narodowość, wyznanie i pochodzenie…
Napróżno usiłowali go delegaci przekonać, że właśnie ich stronnictwo mieści w sobie powyższe zalety, że ich właśnie zadaniem jest zjednoczyć pod swoim