Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.1.djvu/66

Ta strona została przepisana.

sztandarem wszystkich mieszkańców państwa… Rozwijali programy, wygłaszali hasła, bardzo szumnie brzmiące, stawiali horoskopy na przyszłość, lecz na wszystkie ich dowodzenia odpowiadał stale krótko:
— Nie, panowie, do żadnego stronnictwa nigdy należeć nie będę… Byli już u mnie przedstawiciele kilkunastu stronnictw i opowiadali to samo… Zaiste, powiem panom szczerze, że boleję bardzo nad tem, że w Polsce, państwie, które musi przedewszystkiem myśleć o odbudowie swojej, istnieje tyle stronnictw, tworzonych częstokroć li tylko dla zaspokojenia ambitnych dążeń jednostek, to też różnice między niemi są nieraz bardzo drobne… To rozproszkowanie narodu na stronnictwa nie tylko im samym przynosi szkody, ale i państwu, gdyż niestety, prowodyrzy tychże więcej uwagi poświęcają sprawom stronnictw, niż państwa, zapominając o jednej najważniejszej zasadzie, że ponad wszystkiem zawsze powinien górować interes państwa… Darujcie mi, panowie, te pełne goryczy słowa, lecz dyktuje mi je li tylko troska o dobro Polski…
Zrozumiała rzecz, że takie słowa prawdy nie mogły się spodobać przywódcom partji, którzy naraz poczuli głuchą niechęć do inż. Żarycza, podejrzewając go o zamiar odebrania im wpływów wśród mas.
Naradzali się nawet nad tem, jakby tę niechęć swoją wyrazić, zademonstrować, lecz popularność je go wśród szerokich mas była tak olbrzymią, że wystąpienie jawne wywołałoby tylko oburzenie i utratę tak miłych dla wszystkich polityków wpływów.
Zaniechano więc jawnych wystąpień, natomiast walkę z inż. Żaryczem, niektóre zwłaszcza partje szczególnie obrażone, postanowiły prowadzić ukradkiem, po cichu, zwalczając przedewszystkiem na terenie sejmowym rząd, popierający usilnie wszystkie plany i zamierzenia Żarycza…
Czas pewien trwała ta walka podjazdowa, aż wre-