Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.1.djvu/86

Ta strona została przepisana.

wszym rzędzie znajomość i umiłowanie mechaniki, panu też pierwszemu chciałem przedstawić ten nowy mój wynalazek, w kraju dokonany… Przedtem jednak muszę powiedzieć parę słów wyjaśnienia, co mnie skłoniło do dokonania tego wynalazku… Oddawna już zajmowałem się sprawą budowy automatów, zastępujących pracę rąk ludzkich, i oto przyszła mi myśl zastosowania ich przy maszynach przemysłowych, ażeby pracę tą właśnie uczynić przy nich zbyteczną…
W pierwszym rzędzie postanowiłem dokonać próby z maszynami tkackiemi, i po długich wysiłkach, zdaje się, rozwiązałem to zagadnienie… Maszyna ta całą pracę, począwszy od założenia surowca, aż do wykonania tkaniny, odbywa sama, a czynność robotnika ogranicza się tylko do jej smarowania… Nawet zerwane nici wiąże sama… W ten sposób odpada zupełnie nieomal koszt robocizny, a ludzkość dzięki te mu otrzyma tkaniny o 50 procent tańsze, niż obecnie… Przytem przy pomocy niewielkich zmian maszyna ta może być zastosowaną do wyrobu przeróżnych gatunków tkanin…
To rzekłszy, puścił w ruch maszynę. Obróciły się z głuchym warkotem koła, automatyczne chwytacze porwały złożoną w specjalnym zbiorniku bawełnę, skręcały ja w nici, przesuwały dalej na aparat tkacki, tak, że w niespełna pięć minut potem z maszyny wysuwać się poczęły pasma wzorzystej materji, automatycznie zwijanej w sztuki…
Z podziwem patrzyli wszyscy na cudowną maszynę, a gdy po jakimś czasie Żarycz zatrzymał jej bieg, podziwiali doskonałość wyrobu, o wiele przewyższająca dotychczasowy…
— Cóż, profesorze, jakież jest pańskie zdanie? — spytał Żarycz milczącego profesora, gdy ucichł szmer podziwu i zachwytu.
Podziwiam genjalny wynalazek, — odrzekł mu