Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.1.djvu/91

Ta strona została przepisana.

sali, na zupełnie wyraźne ślady gospodarki w niej kasiarzy…
Inżynier Żarycz pierwszy odzyskał równowagę i zwracając się do Karskiego, rzekł:
— Niech pan natychmiast telefonuje po policję… Do jej przybycia nic nie wolno ruszać…
W parę minut potem przybyło do „twierdzy“ parę samochodów z komendantem policji, naczelnikiem urzędu śledczego i wywiadowcami, i objaśnieni treściwie przez Żarycza o tem, co zaszło, natychmiast przystąpili do śledztwa…
Po obejrzeniu rozbitej kasy wydali opinję, że dokonano tego przy zastosowaniu najbardziej precyzyjnych narzędzi, że cała robota jest dziełem najwybitniejszych kasiarzy i że brało w niej udział trzech ludzi…
Maszyna była nietknięta, natomiast z kasy zginęły wszystkie jej plany, oraz pewna nieznaczna suma pieniędzy, w niej przechowywana. Z przyległej do pracowni rysowni zabrane zostały wszystkie szkice, zarówno do planów maszyny, jak i do pomysłów nowych wynalazków, jakie w przerwach wykonywał Żarycz.
Po dokładnem zbadaniu sali, wszyscy, przy świetle latarek elektrycznych, z rewolwerami w ręku, spuścili się przez otwór w podłodze w głąb podziemnego korytarza, i ostrożnie naprzód posuwać się zaczęli…
Korytarz ten był wysokości prawie że wzrostu ludzkiego, zbudowany z całą znajomością sztuki górniczej, podstemplowany, ażeby zapobiedz usuwaniu się ziemi, z ścianami w niektórych miejscach wyłożonemi deskami, ażeby powstrzymać osuwanie się piaszczystego gruntu.
Po przejściu kilkudziesięciu kroków napotkali pierwszą przeszkodę. Korytarz w tem miejscu zagrodzony był wielkiemi kamieniami i zasypany aż do góry ziemią.