Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.1.djvu/94

Ta strona została przepisana.

doły na fundamenty. Ztąd też ruch furmanek, wywożących ziemię, nie zwracał niczyjej uwagi, jak również i zwózka materjału drzewnego.
Objąwszy w posiadanie domek, nowonabywca zaraz oddalił stróża, obsadzając swojego. W domu, poza stróżem, mieszkały jeszcze dwie osoby, zameldowane z zachowaniem wszelkich formalności, a podające się za plenipotentów właściciela, którego prawie nigdy nikt nie widział.
Z zeznań okolicznych mieszkańców okazało się, że wogóle mieszkańcy domku bardzo rzadko wychodzili z niego, że robotników przy budowie nikt nie widział, i że stróż, wbrew zwyczajom, panującym w tej sferze, nie przyjaźnił się z żadnym ze swoich kolegów z sąsiednich domów.
Czasami w nocy przyjeżdżał ktoś samochodem do tego domku, ale po parominutowej wizycie odjeżdżał…
W nocy, kiedy dokonano rozbicia kasy, samochód ten przyjechał po północy, lecz wkrótce odjechał, zjawił się potem nad ranem, lecz kto nim odjechał, nie zauważono…
Z powodu ciemności nie spostrzeżono również koloru jego, choć co do tego, jak również i co do marki fabrycznej były nader różne zdania. Jedni twierdzili, że był szary, drudzy, że czarny, trzeci, że granatowy i t. d. Raz był otwarty, to znów zamknięty… Raz Fiat, to znów Chevrolet… Co do numeru podawano przeróżne, a ostatniej fatalnej nocy stwierdzono, że latarka tylna, oświatlająca numer była zgaszoną…
Badania te wogóle nie wiele wyjaśniły sprawę, a w samem mieszkaniu w domku nie znaleziono literalnie nic, coby mogło rzucić jakiekolwiek światło na tę zagadkową sprawę.. ,
Podczas gdy prowadzono śledztwo, ukończono w reszcie odkopywanie korytarza, który, jak się okazało, miał w paru jeszcze miejscach porobione podobne przeszkody z kamieni, ziemi i krat żelaznych…