Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.2.djvu/15

Ta strona została przepisana.

pieniądze, planów nie wydali, a jego samego z rozkoszą zamordowali, a po — drugie, przeczuwał prawie że napewno, że plany te muszą się już znajdować w ręku Niemców, a tym już żadna moc wydrzeć ich nie zdoła…
Występowanie na drogę dyplomatyczną, wobec braku realnych dowodów, gdyż na zeznaniu Warjata trudno było się oprzeć, a po śmierci Gordina, wyjechał wnet z Warszawy radca Zielonogorskij, a wraz z nim dwie osoby mu podwładne, — było zupełnie bezprzedmiotowem i poza długą wymianą not, literalnie nic innego w wyniku dać nie mogło…
Odbywał w tej sprawie długie narady z ministrami spraw wewnętrznych i zagranicznych, lecz żaden, żaden pomysł, możebny do zrealizowania, nie nasuwał się, przynajmniej na razie…
Tydzień już prawie minął od dnia włamania, gdy następnego wieczoru po bytności w urzędzie śledczym i Oazie, siedział w gabinecie swoim i opowiadał pannie Basi swe wrażenia z pobytu tam…
Zaznaczyć należy, że od pewnego czasu podobne wieczorne pogawędki, jak je nazywał, sprawiały mu specjalną przyjemność…
Panna Basia słuchała go z wielką uwagą, po czem zaczęła dopytywać się o możebność odzyskania planów, a gdy, rozkładając ręce, odrzekł, że wogóle co do tego niem a już żadnej nadziei, powiedziała:
— A gdyby, wobec tego, że bolszewicy napewno przystąpią do eksploatacji tej maszyny, zrobić ją własnością całego świata, czyby to niebezpieczeństwo, o którem pan mówił, nie stało się mniej groźnem?…
Żarycz aż podskoczył, posłyszawszy te słowa, rozwiązujące dręczącą go zagadkę…
Toć przecież było to tak prostem, że aż zdumiewał się, dlaczego sam odrazu nie wpadł na ten pomysł…
Wszakżeż wprowadzenie tych maszyn we wszystkich fabrykach włókienniczych świata, sparaliżowało-