Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.2.djvu/22

Ta strona została przepisana.

kureneji ze strony Sowietów, a jednocześnie wytrąci się im z rąk broń, której przeciwko spokojowi ogólnem u użyć postanowili…
Wynalazek mój oddaję światu całemu bezpłatnie, bez żadnych korzyści i odszkodowań dla siebie, stawiam jednak jeden bezwzględny warunek: oto w przeciągu pół roku wszyscy robotnicy, zwolnieni z fabryk włókienniczych, muszą mieć zapewnione utrzymanie, oraz znaleźć pracę, która by im pozwoliła żyć bez troski… Rzecz to już panów i ich rządów, ażeby znaleźć sposób na to… Gdy tylko wyrazicie zgodę na to i podpiszecie odpowiednią umowę, maszyna moja staje się waszą własnością… Państwa, które się na ten warunek nie zgodzą, nie będą miały prawa korzystania z mego wynalazku…
Tym razem namysł trwał bardzo długo, zwłaszcza przedstawicieli pracodawców… Rozważali nad czemś, jakby obliczali, wreszcie, po dokładnem widocznie wzięciu pod uwagę wszystkich pro i contra, dalekich od zbędnego zupełnie w interesach sentymentalizmu, pierwszy przedstawiciel Ameryki rzekł:
— All right… przyjmujemy warunki pana i gotowi jesteśmy podpisać umowę; załatwienie tej sprawy z rządem bierzemy na siebie… Kto będzie wyrabiać te maszyny?…
— Każde państwo wyrabiać je będzie na potrzeby swego przemysłu, w ilości, jaką określi wzajemne porozumienie przedstawicieli państw… W ten sposób uniknie się choć w części niezdrowej i szkodliwej konkurencji… Przytem zaznaczam, iż prawo wyrobu tych maszyn przekażę państwom, a nie syndykatom… Rządy państw będą miały prawo ciągnąć z wyrobu ich zyski, pod warunkiem przekazywania ich na cele, związane z poprawą bytu robotników…
Tu ze strony przedstawicieli robotników dał się słyszeć szmer pochwalny i okrzyki:
— Brawo!.. Znakomicie!..