Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.2.djvu/28

Ta strona została przepisana.

— Sentymentalnym słowianinem, polakiem — zakończył za niego Żarycz: tak jest, mister Keigh… Pochodzenia zmienić się nie da, nawet po długim pobycie w Ameryce… Co zaś do mojej maszyny, oświadczam panu stanowczo, że postanowienia swego nie zmienię, i ze musi się ona stać własnością ogółu…
Zafrasował się szczerze mister Keogh, zamyślił się nad tym dziwnym uporem, wreszcie jakby natchniony nową mysią, zawołał:
— Mister Żarycz, rozumiem pana… Ale myślę, że będzie można połączyć pański polski sentymentalizm z interesem… W imieniu trustu zobowiązuje się, że fabryka tych maszyn zbudowaną zostanie tu, w Polsce… No cóż, zgadza się pan?… Odpowiedzią mu był wybuch szczerego śmiechu Żarycza. Wytrzeszczonemi ze zdumienia oczyma patrzał na niego mister Keogh. Wreszcie uspokoił się Żarycz i rzekł:
Ależ, mister Keogh, niechżeż pan zrozumie, że sentymentalizm mój nie che wcale tego zarobku wielu miljonów dolarów, wszystko jedno czy będą one zarobione na polskiej, czy na amerykańskiej ziemi… Sentymentalizm mój każe mi patrzeć dalej, niż wam, pochłoniętym pogonią za zdobywaniem tych milionów… Mister Keogh, czy pan nie widzi, nie czuje w powietrzu, że fala niezadowolenia mas robotniczych z dotychczasowego stanu rzeczy rośnie, wzmaga się z każdą chwilą nieomal… że robotnicy dążą do tego, ażeby przestać być parjasami w społeczeństwie, żyjącymi w nędzy, zależnymi od różnych przelotnych konjunktur gospodarczych i politycznych… że pragną uzyskania nareszcie należnych im praw do dobrobytu i zapewnienia pracy i spokojnej starości… Wam pogoń za miljonami, rzuciła jakąś zasłonę na oczy, że nie dostrzegacie coraz bardziej rosnącej fali niezadowolenia wśród mas, na której żeruje krwawy, zbrodniczy komunizm, który tylko czyha na odpowiednią